Przejdź do treści

Kazanie o zwycięstwie.

kazanie o zwycięstwie

Czym zwycięstwo może być?

Chcemy zwycięstw, wielu zwycięstw, lubimy zwycięstwa. Nie wiem jak ty, ale ja na pewno je lubię. Chcę radości w życiu. Czy zwycięstwo daje radość w życiu? Może dać. Ale  może także być zupełnie inaczej. Czas mija, lata lecą. Wraz z biegiem tego czasu przeżywałem różne zwycięstwa. Wydawało mi się, że radość i przeżywany spokój jest gwarancją stabilnego życia, równowagi emocjonalnej. Czy to może być zwycięstwem? Ta radość i ten spokój? Ta stabilizacja życiowa? Czy zatem zwycięstwo może być porażką jednocześnie? Znasz kogoś, komu pomieszało w głowie? A może Tobie pomieszało już kiedyś? 

Kazanie historyczne.

Poszukajmy w Starym Testamencie. A gdzie samego Testamentu? Jest taka książka. Zajrzyjmy tam i przekonajmy się, jak to było z tymi starożytnymi zwycięstwami i zwycięzcami.  Co na to ta Wielka Księga Mądrości Wszelakich? Tam właśnie przeczytamy o tych, co  radości i stabilizacji w życiu (niektórzy zwą to błogosławieństwem) nie ogarnęli. Nie dźwignęli tematu. 

Królowie i ich synowie.

Dawid. Pamiętasz może króla Dawida, tego legendarnego władcę?  Gdy mu Bóg pobłogosławił, to wziął i tak się rozleniwił, że zapomniał o sprawach podstawowych. Za to w ich miejsce zaczął zajmować się wyrywaniem cudzych żon. To niestety skończyło się dla niego i jego rodziny serią tragedii. 

Salomon. A jego syn Salomon? Potocznie myślimy o nim, jako człowieku mądrym, roztropnym, sprawiedliwym  i te sprawy. Faktycznie zaczynał mega ciekawie. Ale doczytaj do końca, nie udźwignął facet sukcesu. Babiarz był z niego niestety straszny, w końcu porzucił stare dobre wartości i tak to się skończyło. 

Gedeon. W tym gronie jest i Gedeon (to mój ulubiony Panie Arkadiuszu. Tu ja się wciąłem, gdyż musiałem-Robert B.). Gość, który pochodził z najmniejszego i najsłabszego pokolenia, z kraju gnębionego nieustająco. Odnosił zwycięstwa dzięki bożej interwencji. Koniec domyślacie się, jaki był, no właśnie, poczytajcie. I tak dalej i tak dalej. 

No i jeszcze Eliasz  (tego też  bardzo lubię. Tak to znowu ja-Robert B.) Ciekawą postacią jest Eliasz prorok, ten popadał w depresję po triumfalnych zwycięstwach. Rozwalał  akolitów Baala jedną ręką i zapadał w czeluść, otchłań beznadziei. Jest przynajmniej przykładem, z którego warto korzystać, bo po tych wszystkich dołach emocjonalnych podnosił się ten Prorok Jak Ogień.  Co prawda nie miał kolorowo, ale stawał na nogi i zwyczajnie żył. 

Kończąc wycieczkę w starożytność, myślę, że przekaz jest tu właśnie, by nauczyć się radzić sobie z przeżyciem sukcesu, zwycięstwem. Żeby nie zwariować, a gdy woda uderzy do głowy i wypadnę za burtę zdarzeń, wsiąść na powrót na pokład łodzi i zwyczajnie żyć. Patrząc wokół zauważyć otaczający nas świat, te zupełnie zwyczajne rzeczy, ludzi, wydarzenia. (Dźwięk Ciszy Niedotykalnej).

Współczesność.

A teraz przykłady z mojego podwórka, z terapii. Zapadł mi jeden z nich szczególnie. Przyjeżdżają do nas, jak wiecie tak zwani absolwenci. To zwycięzcy,  którzy odbyli proces terapii podstawowej w dom-REHAB. Chcą spędzić tu czas, opowiedzieć, podzielić się swoją historią z innej perspektywy. Pamiętam mężczyznę, który opowiedział o swoim wielkim sukcesie. Jak to mamusia i babusia i ciocie może i rodzinka czekała, aż zdobędzie tytuł medyczny. Zdobył. Wow. No i jak już zdobył szczyt, zadał sobie pytanie, co dalej, czego jeszcze w życiu nie spróbował. No i domyślacie się, czemu był w dom-REHAB? Bo kurde wtenczas nie spróbował On jeszcze ćpania! Nie udźwignął sukcesu i nie potrafił, prawdopodobnie pozostać na zwykłym poziomie życia czerpiąc z tego radość, ze zwykłości i codzienności. A kilka dni temu miałem okazję posłuchać kolejnego absolwenta, który mówił podobnie, że musi cholernie uważać, kiedy odnosi sukces (a odnosić potrafi, uwierzcie). Dobrze, że wyłapał to u siebie, że sukces może go zgubić. Właśnie dlatego odwiedza dom-REHAB. Bo zwycięstwo, bo sukces.

Podsumowanie.

Na sukcesach można się wyłożyć. A można się nie wyłożyć? Można.  Pora zacząć zauważać zwyczajne codzienne życie, robić, uzupełniać listę wdzięczności. Bo to najbardziej cieszy. Być gotowym na przeżywanie cierpienia i być przy cierpieniu innych.

Mój największy psychoterapeuta Jezus z Nazaretu, mam nadzieję, że znacie faceta gadającego ciągle w przypowieściach, opowiedział o kimś, kto zdobył już wszystko, pola mu obrodziły na maksa i facet zafiksował się na sukces, zbudował spichlerze, pełna koncentracja na zdobywaniu. No i nawet mu się udało, tylko koniec był marny, bo facet zmarł, nie widząc otaczających go bliskich, czy po prostu ludzi (bliźnich).

I jak tu żyć? Tak wiele trzeba się nauczyć, a gdy się nauczyłem, trzeba to ciągle utrwalać. Ciągła praca. Nauczyć się żyć z uczucia, na przykład z taką złością. Ale bądź czujny, gdy wszystko idzie po Twojej myśli, gdy wszystko się udaje. Wtedy bądź uważny dwa razy.  Żeby Cię zwycięstwo nie pokonało Ciebie. Wielu zaczyna tę naukę i utrwalane w procesie terapii własnej.  Możemy zacząć w dom-REHAB. Wpadnij, to pogadamy i na ten temat.

Arkadiusz Jurgiełajtis.

No to jeszcze moje trzy grosze do tego kazania.

Właściwie nie do samego kazania, tylko tytułem dopowiedzenia pewnego. Dopowiedzenia i uhonorowania wysiłku i sukcesu samego autora tego tekstu. Otóż Arkadiusz,  po kilku latach otrzymał dyplom/certyfikat Specjalisty Psychoterapii Uzależnień. Uwierzcie mi, to nie w kij dmuchał. Lata pracy nagrodzone i udokumentowane. Zajrzyjcie do zakładki KADRA, nacieszcie oczy. Ja cieszę. Jestem w wielkim ukłonie i z uszanowaniem  o tym tutaj piszę. Gratuluję Arkadiuszu. 

#jestesosom, #domrehab, #terapia, #badzzdrow

Robert Banasiewicz.

15 komentarzy do “Kazanie o zwycięstwie.”

  1. Gratulacje wielkie dla Arkadiusza- autora! A co do artykułu samego, taka myśl mnie naszła, że (nie chciałabym zabrzmieć jakoś feministycznie) w przytoczonych przykładach to mężczyźni nie mogą udźwignąć sukcesu, w dodatku wspierani przez boskie moce? Więc jakoś smutny obraz mężczyzny mi się wyrysował. I jeszcze smutniejsza pozycja startowa kobiety, o której w tym temacie zwycięstwa ani słowa, czy to oznacza że nie mogły uczestniczyć, nie mogły zwyciężać, czy nie pisano o nich?
    A może same one reagowały tak, jak dobrze mi znana postać kobieca- ignorując każde swoje osiągnięcie jako nic nie znaczące? Jedno jest pewne, uważni musimy być na własne reakcje, bo tylko my sami mamy moc ich zmiany. Tylko my sami możemy uchronić siebie. Tylko my sami możemy zacząć zwyczajnie cieszyć się swoim życiem. Dziękuje za ten artykuł, dużo myśli przyniósł.

    1. Robert Banasiewicz

      Cześć Kasiula.
      Zastanawiałem się, ale tylko przez chwilę, kto pierwszy napisze. Przez chwilę. Obraz facetów w Zbiorze Mądrości, rzeczywiście wypada średnio. Jednak wielu dźwignęło temat. Najpiękniej Józef, ale nie on jeden. Kobiety też są różne. Najpiękniejsza jest oczywiście Maryśka, ale obok są Judyta, Estera, Rachab (choć marnej profesji, ocalała z Jerycha, a z nią i dzięki niej jej rodzina. Nowotestamentowa Maria Magdalena też daje radę. No i słabych kobiet też kilka jest. Izebela współczesna Eliaszowi – zuuuuoooooooo.
      Ale świat należy do kobiet. Popatrz na grupę: Połączeni. Ja czuję dumę. Piękne, silne kobiety i kilku całkiem do rzeczy facetów.
      Dziękuje Kachna za komentarz. I w ogóle. #jestesosom
      P.S. A Arkadiuszu ukłony i gratulacje nieustające.

    2. Faktycznie patriarchalnie to brzmi. Stosując przykłady ze starożytności, tak to brzmi. Jako autor tekstu sądzę, że temat jest uniwersalny. A z Biblii w takim wypadku wydobędę przykłady kobiece. Tu ciekawy jest Łukasz Ewangelista podający szereg przykładów z życia kobiet, które o wiele lepiej ogarniały tematy napięcia, smutku, żałoby, depresji powiedzmy. To Łukasz pisząc o świadkach zmartwychwastania, podaje, że były to dziewczyny i to one szybciej ogarniały i wychodziły z dołka. Chłopaki (apostołowie), pamiętacie ze strachu pozamykali się w chacie, a ci co szli do Emaus? Łukasz pokazuje tych gości w ten sposób, że jak nawet sam Zmartwychwastały Jezus już z nimi szedł i gadał kilka godzin, to niestety nie ogarniali nawet tego, tacy byli spostrzegawczy. Problem z perspektywy tej starożytnej biblioteki (czyli Biblii jako zbioru ksiąg), ma Adam, czyli nie facet, ale dosłownie człowiek, czyli każdy. Mężczyzna i kobieta na równi. Dlatego w Nowym już testamencie jest jasno powiedziane, że nie ma już różnicy między kobietą, a mężczyzną. Kobiety są zrównane do poziomu mężczyzny na co mam setki cytatów. Jestem pewien, że historia niestety potoczyła się niekorzystnie dla kobiet. Jednak autorów Biblii ciężko o to winić, raczej nie unieśli tematu ci, co próbowali być kontynuatorami tej nauki.

      1. Robert Banasiewicz

        Dziękuję. To takie ważne. Też mam tak, że Adam i Ewa to jedno, to człowiek. To i To we mnie. A i Bóg też jest pomawiany o to, że jest mężczyzną. Bo jak mówił ks. Pawlukiewicz: „Bóg stworzył człowieka na Swój obraz i podobieństwo, a potem człowiek zrobił to samo z Bogiem”.
        Cieszę się z tej dyskusji bardzo.
        #jestesosom

    3. Świat należy do kobiet, chyba tak. Ale to jest wielka szkoda, że mężczyźni gdzieś na przestrzeni wieków zostali jakoś tak przetrzebieni? Kobiety potrzebują mężczyzn, córki i synowie ojców. Bardzo dużo myśli różnych mi tem artykuł nagonił, dzięki.

      1. Robert Banasiewicz

        Tak, gdzieś się zgubilim Kachna. Ale może się odnajdziem, gdy będziemy wołać. Dziękuję.

      2. Wartości brak. Wyjałowienie z duchowości nastąpiło straszeczne. Duchowość pojawia się wówczas, kiedy ktokolwiek z nas zatrzyma się w tym hałasie i pobędzie w ciszy, bez bodźców. Wyjałowienie duchowe widać, kiedy zabierze się ludziom telefony, telewizory i inne rozpraszacze. Ci co mają wartości ogarną pustkę, uruchomią pokłady wartości, całkiem dobrze sobie poradzą. Gorzej z tymi, co wartości nie mają. Boją się ciszy, przychodzi obawa i lęki, kiedy mają zostać sami ze sobą

        1. Robert Banasiewicz

          Tak. Widzimy ich codziennie w dom-REHAB. Ten ból i cierpienie „ze sobą bycia”.
          Jest co robić.
          #jetsesosom
          Dziękuję.

      3. Pierwszy raz przeczytałam szybko, myślami i ciałem obecna w innym wymiarze. Pierwsze, co przyszło mi do głowy, to moje zwycięstwa, sukcesy na nowej ulicy „Zmiana”. Przypomniałam sobie wkradającą się i rozpychającą pychę, zajmującą każdy centymetr wolnej przestrzeni, a która potem z chęcią ustępowała miejsca poczuciu, że tak naprawdę nic ważnego nie zrobiłam, a moje działania tak naprawdę niczego nie zmieniają. Dziś cieszą mnie moje zwycięstwa i mówię o nich, jednocześnie pamiętając, że jestem ciągle w drodze, a cel nadal istnieje. Dzięki temu mogę odczuwać radość z sukcesu i jednocześnie pozwalać sobie na zatrzymanie, na krok w tył i patrzenie z innej perspektywy na to, co już zrobiłam.
        I znam tych, co ze zwycięstwem sobie nie poradzili, gdyż osiągawszy kolejne cele, prąc do przodu nie zastanowiwszy się dokąd i po co, nagle znaleźli się w czarnej dziurze, wypaleni, niezdolni do oddychania.
        I widziałam tych, na których sukces podziałał jak mocny narkotyk i teraz muszą uważnie przyjmować nie tylko porażki i trudności, ale także zwycięstwa.

        Arkadiuszu, dziękuję za to kazanie, które oprócz przemyśleń, wniosków i refleksji, skłania mnie do powrotu do Starego Testamentu, jako że nie poradziłam z nim sobie czytając Biblię nowymi oczami i skupiłam się na Nowym.

        1. Robert Banasiewicz

          Bardzo dziękuję za komentarz. Dzięki nim nasz blog żyje.
          #jestesosom

        2. Piękny, bogaty, nasycony i osobisty- jak dobrze się go czytało Asiu. Jak dobrze, że dzielisz się tak osobistymi refleksjami, dzięki temu ma sie wrażenie obcowania z człowiekiem i duszą❤️❤️❤️

      4. Gratuluję Arkadiuszu ! Nie wątpię jednak, że specjalistą w swoim fachu byłeś na długo wcześniej, nim uzyskałeś tego potwierdzenie w postaci dyplomu 🙂
        Ciekawy wpis. Najpierw odniosłam go do siebie i stwierdziłam, że do swoich sukcesów zawsze podchodziłam racjonalnie. Były oczywiście radość i poczucie satysfakcji, ale nigdy nie czułam
        potrzeby „dawania” sobie wątpliwych nagród z tego tytułu. Może dlatego, że skala tych sukcesów nie była jakoś bardzo oszałamiająca, a może dlatego, że takie rzeczy mnie nie kręcą ( na szczęście ).
        Potem zastanowili mnie ci mężczyźni, którzy nie poradzili sobie ze zwycięstwami. Poczuli, że z tego tytułu wolno im więcej. Sami dali sobie do tego prawo. Mam przed oczami taki obraz mężczyzny, który odniósł sukces (najczęściej w sferze materialnej, bo w świecie konsumpcjonizmu ona jest, według wielu, najważniejsza) – siedzącego w swoim drogim domu, w tzw. piwniczce na wino, wśród butelek trunków z całego świata, z kolejnym napełnionym kieliszkiem lub bawiącego się w drogim, modnym klubie pod wpływem różnych nielegalnych substancji.
        Ale mam też w pamięci obraz bardzo bogatego człowieka, którego miałam okazję kiedyś spotkać i przyjemność poznać bliżej. O tym,że jest to człowiek wielkiego sukcesu i bardzo poważany w otoczeniu dowiedziałam się później, bo sam się tym nie chwalił. Miłość i opiekę roztoczoną nad rodziną było wręcz czuć. Piątka dzieci, przemiła żona, babcia i ciocia – wszyscy pod jednym dachem. Z radością celebrowali urodziny seniorki rodu i najstarszego syna. Dwa stare samochody, żeby się przemieszczać, a nie szpanować, wygodny dom bez wartych fortunę dzieł sztuki. Ów człowiek poza pracą zawodową, z pasji, jako wolontariusz w firmie turystycznej, pokazywał najpiękniejsze zakątki włoskiego południa turystom. Mógł siedzieć na jachcie, ale wolał być wśród zwykłych ludzi. I było widać w tym szczęście. Temu człowiekowi zwycięstwo w głowie nie namieszało.

      5. Im więcej czytam tym dłużej się zastanawiam czuję że głowa zaczyna mi się palić, gdy czytam widzę obrazy, wspomnienia, sytuację które przeżyłem zawsze na każdy mój sukces przychodzi porażka teraz to widzę jasno. Szybko zapominam, podnoszę się z kolan zaczynam z nową mądrością gdy tylko staję przed murem szybko go przeskakuję idę dalej ale wystarczy że raz się zawacham, tracę siły.Wsparcie rodziny życiową mądrość chęć bycia lepszym nie pomaga. Cofam się wspomnieniami do mojej wyspy fantazji.Chcialbym kiedyś na chwilę przystanąć, przestać gonić, spokojnie żyć.Być Sobom.

        1. Robert Banasiewicz

          Siema.
          Do tego trzeba Boga. Nie religii – Boga, a Bóg jest miłością. Miłość jest Bogiem. Miłość do siebie, szacunek dla siebie. I wtedy jakoś idzie lepiej.
          Bądź zdrów.

      Dodaj komentarz

      Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

      Zapisz się do newslettera

      Zostawiając swój adres e-mail, na bieżąco otrzymujesz wszystkie nowości, które pojawią się na naszej stronie.

      dom-REHAB Robert Banasiewicz © 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone. Polityka prywatności. Realizacja: Michał Ziółkowski.